Prezydent ma problem

Można powiedzieć więcej, Lech Kaczyński ma wiele problemów. W swojej kampanii trzy lata temu obiecywał bardzo wiele. Srogo potępiał swoich poprzedników, nie zostawiając na nich suchej nitki. Wszystko było źle. Część warszawiaków, pewnie w myśl zasady, iż w stosunku do władzy należy zawsze być w opozycji wskazała kandydaturę Lecha Kaczyńskiego: polityka, który rzadko do tej pory był na pierwszej linii frontu, kryjąc się za plecami Wałęsy i Buzka. Od czasu do czasu wychylał się z cienia, by krytykować swoich promotorów, za co z miejsca był wywalany z posad. Teraz sam Kaczyński jest szefem i skutecznie ogranicza możliwości krytyki, płynące z własnego środowiska, dobierając sobie ludzi bezwolnych, niekreatywnych, w pełni poddających się jego decyzjom. Sztuką samą w sobie jest wyszukać takich. Tu prezydent osiągnął sukces, lecz koszty tego ponosi cała Warszawa. Mój szanowny kolega z Sejmiku Maciej Białecki w poprzednim numerze NGP raczył podsumować strategię Pana Prezydenta w zakresie budowy Mostu Północnego. Zgadzam się z całą jego analizą, dotyczącą stosunku do poprzedników i próby wykreowania przez Pana Prezydenta na tym tle własnego wizerunku. Osobiście wysnuwam jednakże inne wnioski. Gdyby Most Północny był tylko jedną jedyną porażką Prezydenta Kaczyńskiego, można by mówić o pechu, lecz tych porażek jest więcej:

- nieudane podejście do zagospodarowanie Placu Piłsudskiego

- slimacząca się rozbudowa I linii metra i próby zmiany przebiegu II linii metra, by całość inwestycji odsunąć w czasie

- zastój prac na Trasie Siekierkowskiej

- odwlekana przebudowa ronda Starzyńskiego

- porażka w walce w Waparkiem, agencjami towarzyskimi, handlem ulicznym, supermarketami

To tylko niektóre tematy ogólnomiejskie. W każdej z dzielnic można by znaleźć podobne przykłady na mniejszą skalę. Z czego one wynikają? Właśnie z negatywnego doboru kadr, braku decyzyjności i skomplikowania wewnętrznych procedur. Wraz z Panem Prezydentem do samorządu warszawskiego przyszła znacząca grupa osób, która nigdy z samorządem nie miała nic do czynienia. Ekipa z Najwyższej Izby Kontroli, byli działacze Solidarności - to nie są ludzie kreatywni, raczej podejrzliwi. Ten mechanizm szybko się rozwinął, a gdy doda się do tego inercję urzędniczą - skutek jest widoczny. Najlepiej nic nie robić, wtedy nie ma podejrzeń. I to moim zdaniem jest prawdziwa diagnoza obecnej sytuacji w Warszawie. Najlepiej centralizować, tworzyć papiery, zasady, procedury, wydawać nic nie wnoszące zarządzenia (sam burmistrz dzielnicy Praga Północ wydał w ciągu niespełna trzech lat grubo ponad 100 zarządzeń). Niewiele z tego wynika, a procesy inwestycyjne leżą. Posłużę się konkretnym przykładem z Pragi Północ. W kwietniu ubiegłego roku z pompą ogłoszono wynik konkursu na budowę hali sportowej przy Szkole Podstawowej 127 przy Kowieńskiej 12/20. Do dziś trwa tworzenie papierów związanych z tą inwestycją. Być może, jak dobrze pójdzie, na jesieni poznamy wykonawcę prac. Półtora roku na przygotowanie procesu inwestycyjnego przy szkolnej hali sportowej to - moim zdaniem - zdecydowanie za długo. Zaczynają się mnożyć zjawiska, które Pan Prezydent mocno krytykował - aneksowanie terminów wykonania wynikających z umów. Spośród niewielu zamierzeń inwestycyjnych poślizg z tego powodu będą już miały na Pradze przebudowa ulic Letniej, Stolarskiej i Lęborskiej oraz budowa sali gimnastycznej przy VIII LO im. Władysława IV, ponieważ wykonawcy nie zdążyli w czasie wynikającym z pierwotnie podpisanej umowy wykonać dokumentacji.

Pan Prezydent ma świadomość, że w pewnym momencie będzie musiał złożyć warszawiakom sprawozdanie ze swoich dokonań. Radnych w stolicy, dających mu absolutorium można „ przekonać”. W tym ekipa Pana Prezydenta była świetna, dokonując kolejnej wolty politycznej i uzyskując poparcie od ekipy dotychczas opluwanej. Tego manewru nie uda się powtórzyć z mieszkańcami, którzy nie odczuwają wielkiej poprawy życia w mieście zarządzanym przez Kaczyńskiego. Jedynym manewrem, który pozostał, jest ucieczka do przodu w kierunku po prezydenturę kraju. To najnowsza strategia i chyba jedyna, która pozostała.

Problem Pana Prezydenta polega na tym, że prowadzona przez niego gra jest nazbyt czytelna i w toku walki wyborczej o miano pierwszego obywatela RP wielokrotnie jego nieudolne zarządzanie miastem będzie mu wytykane.

Pozostaje pytanie, będące problemem wyborców. Co będzie mniejszym złem: Kaczyński pozostający do października 2006 roku prezydentem Warszawy, czy Kaczyński obejmujący urząd prezydenta RP. Ja nie mam wątpliwości. Pozwólmy Lechowi Kaczyńskiemu dożyć swych politycznych dni na stołecznym urzędzie i rozliczmy jego czteroletnie dokonania.

Ireneusz Tondera
radny woj. mazowieckiego
przewodniczący klubu radnych SLD
6634