Powyborcze reminiscencje

Pisząc ten felieton w nocy z niedzieli na poniedziałek podobnie jak Państwo znam jedynie przybliżone i wstępne rezultaty wyborczych zmagań ogłoszone w wieczorach wyborczych TVP i TVN.

Nie znam także swoich wyników indywidualnych. Pragnę jednak korzystając z okazji podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się oddać na mnie swój głos. Z pewnością nie był on zmarnowany. Pragnę także podziękować wszystkim osobom, które pomagały mi w tej kampanii: bez Was i Waszej życzliwości nie byłaby ona możliwa. Jak wynika ze wstępnych sondaży, w tych wyborach zwyciężyły PiS i PO.
Nie sprawdziły się jednak przewidywania tych, którzy liczyli na wyeliminowanie ze sceny politycznej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. SLD nie podzielił więc losu AWS, któremu wyborcy w 2001 roku pokazali czerwoną kartkę. Pomięć ludzka jest jednak zawodna i byli ludzie AWS pod nowymi szyldami PO i PiS do parlamentu ponownie weszli. SLD osiągnął trzeci wynik w tych wyborach i znalazł się na przysłowiowym pudle.

Gorszy wynik niż powszechnie oczekiwano otrzymała LPR, która utraciła poparcie ojca Rydzyka, a część jego elektoratu przejął Ruch Patriotyczny, w ostatniej chwili zmontowany przez Olszewskiego i Macierewicza. Wyraźnie widać, że aktywiści lansowanej przez Giertycha Młodzieży Wszechpolskiej nie zyskali zaufania elektoratu. Niższe wyniki niż oczekiwano otrzymała Samoobrona po serii skandali z kupowaniem miejsc na listach i wycinaniem przez Leppera starych działaczy. Po raz kolejny w dziejach Rzeczypospolitej do parlamentu na pograniczu progu wyborczego weszło PSL, którego wiejski elektorat rozproszył się, głosując od prawa do lewa. Ostatnia partia klasowa musi więc pilnie baczyć, by po kolejnych wyborach nie przejść do lamusa historii.

Progu wyborczego nie przekroczyły, co od dawna wykazywały sondaże ( w tym zakresie były dość jednoznaczne i zgodne) Partia Demokratyczna i SdPL.

Na nic się więc zdały próby zmiany szyldu przez działaczy byłej Unii Wolności i próby aliansu z liberałami, którzy opuścili SLD. Także działacze SdPL na czele z Markiem Borowskim nie zdołali przekonać do swojego programu, który niewiele różni się od założeń SLD, a partia ta traktowana jest jako klasyczna fronda.

O pozostałych ugrupowaniach nie będę się wypowiadał, są one bowiem marginalnym elementem polskiej sceny politycznej.
Komu będzie powierzona misja formowania rządu, jaki będzie jego skład, kto personalnie uzyskał mandat - o tym dowiemy się zapewne po ukazaniu się tego wydania NGP. W jakiej Polsce przyjdzie nam żyć przez najbliższe lata - zobaczymy.
Dziś zwycięskie PiS i PO posiadają wystarczającą większość, by powołać stabilny rząd, są bliskie większości konstytucyjnej pozwalającej na jej zmianę.

Przypomnę jednak, że osiągnęły ją przy najniższej frekwencji w wyborach parlamentarnych od 15 lat, a wyniosła ona około 40%. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że ponad 60% wyborców pozostało w domach, to około 18 milionów Polaków. To także sygnał dla zwycięzców, że ich mandat jest mniejszościowy, a milcząca większość nie musi akceptować ich pomysłów na Polskę. Za niespełna dwa tygodnie, 9 października, I tura wyborów prezydenckich. Ja osobiście, po wycofaniu się Włodzimierza Cimoszewicza, nie mam w nich swojego kandydata, stąd rozumiem milczącą większość, która nie wzięła udziału w wyborach parlamentarnych. Moją opinię podziela wiele osób, z którymi rozmawiam. Jest to, nad czym boleję, klasyczny walkower.

Zapowiada się więc - oby nie - cztery lata dominacji prawicy w parlamencie i pięcioletnia prezydentura Tuska lub Kaczyńskiego. Możliwe warianty obracają się w ramach wielkiej czwórki - Kaczyńscy, Tusk i Rokita, a najbardziej prawdopodobny jest następujący: premier Jarosław Kaczyński, prezydent Donald Tusk.

Obyśmy zdrowi byli.

Ireneusz Tondera
radny woj. mazowieckiego
przewodniczący
klubu radnych SLD


PS. A teraz, drodzy kandydaci do parlamentu wszystkich opcji, uprzątnijmy swoje plakaty, które strasznie zaśmiecają Warszawę.

5951