Noc z paleciakiem

Supermarkety żyją nocnym życiem. Po wyjściu ostatniego klienta rozpoczyna się gorączkowa krzątanina. Trzeba przygotować sklep na następny dzień. Grupa młodych ludzi nocą rozpakowuje towary i ustawia je na półkach. To tzw. worki, czyli pracownicy czasowi, werbowani przez agencje pracy czasowej, np. Work Service.

Najczęściej biegają z paleciakiem. Paleciak to platforma zbita z kilku desek położonych na dwóch spiczastych szynach, poruszająca się na kółkach. Ma prowadnicę, którą się ciągnie, skręca i pompuje paleciaka, aby ten uniósł paletę z towarem. Paleciak to najważniejszy element wyposażenia "worka". Trzeba go pilnować jak oka w głowie, bo często bywa podkradany. Trzeba też umieć zręcznie nim manewrować, bo często dochodzi do zderzeń. W pracy "worka" liczy się czas. Wszystko trzeba robić szybko.

-Leć na majonezy, tylko prędko - krzyczy kierowniczka zmiany - tam są dziury (miejsca, gdzie klienci wybrali towar i trzeba je uzupełnić). - Potem zaraz biegnij na kasze!

Po kaszy przychodzi kolej na makarony. Jeden z "worków" układa makarony rodzajami, inny - jak leci. Makaron, to makaron-mówi. Zwykle jeden "work" przypada na jednego pracownika i wykonuje jego polecenia. Często jest to praca typu "przynieś, podaj, pozamiataj". Jeśli ktoś wywali zgrzewkę musztardy - "work" sprząta. Kiedyś w supermarkecie budowlanym pracownik zawadził paleciakiem o ustawione pudełka z glazurą. Część płytek się potłukła. "Workowi" polecono całą partię wyrzucić do kontenera. Są też prace bardziej odpowiedzialne, np. fejsowanie, czyli ustawianie towaru przed twarzą (stąd nazwa, od face-twarz) klienta. Zdarza się też inwentaryzacja, to jest liczenie produktów na półkach, co pozwala oszacować następne dostawy.

Praca czasowa stała się ostatnio bardzo popularna wśród młodzieży. Bo to zwykle studenci, uczniowie ostatnich klas szkoły średniej oraz bezrobotni nocami rozpakowują towary w supermarketach. Za godzinę ciężkiej pracy dostają na rękę 5,80 zł. W ciągu dnia zarabiają jeszcze mniej. Wydaje się, że decydują się na tę pracę tylko bardzo zdesperowani. Okazuje się jednak, że chętnych nie brakuje. 46 zł za "nockę" to znaczący dodatek w budżecie ucznia czy studenta. Można dołożyć do stypendium. Artur zbiera na radio samochodowe, a Sebastian spłaca laptopa, na którego pożyczył od rodziców.

Zwróciłam się do firmy "Carrefour" w Centrum Wileńska z prośbą o informację o pracownikach czasowych. Rzecznik prasowy "Carrefoura", Maria Cieślikowska oraz Agnieszka Czerkies-Pariaszewska, account manager firmy odpowiedziały, że owszem, firma zatrudnia pracowników tymczasowych najczęściej w okresach wzmożonego ruchu, tzn. w okresach przedświątecznych oraz przy inwentaryzacjach półrocznych. W normalnym czasie, w trakcie roku osoby takie zatrudniane są nieregularnie. W ciągu miesiąca liczba zatrudnionych "czasowników" waha się od 10 do 20 osób. Jednak podczas inwentaryzacji zatrudnienie wzrasta do 100-200 osób.

"Carrefour" współpracuje z różnymi agencjami pracy czasowej, z którymi podpisuje umowy centralne. Przed świętami, kiedy supermarkety przeżywają oblężenie, towar rozchodzi się błyskawicznie, a do kas ustawiają się długie kolejki, wysyła do agencji informację, że potrzebuje np. 20 osób do ustawiania towarów na półkach. Agencja sięga do swojej bazy zarejestrowanych kandydatów i proponuje chętnym zlecenia. Taka forma zatrudnienia korzystna jest dla hipermarketów, kiedy chcą szybko pozyskać pracowników.

Wysokość wynagrodzenia waha się od 6 do 9 zł brutto za godzinę i zależy od rodzaju pracy. Najwięcej dostają osoby zatrudnione przy kasie, ale to zdarza się tylko w sytuacjach wyjątkowych. Według Agnieszki Czerkies-Pariaszewskiej pracownicy czasowi, przed podjęciem pracy przechodzą szkolenie stanowiskowe, prowadzone przez lidera lub menedżera działu. Pracodawca traktuje takich pracowników tak, jak swoich pracowników stałych. Przysługuje im przerwa na lunch, natomiast w okresach inwentaryzacji otrzymują również posiłki i napoje typu kawa, herbata, woda.

Trochę inaczej wygląda to od strony "worków". W ciągu 8 godzin pracy przysługuje im jedna 15-minutowa przerwa, podczas której ledwie zdążą zjeść kanapkę i pójść do toalety. Oczywiście nie ma mowy o dodatku za pracę w nocy. Pracownicy agencji pracy czasowej twierdzą, że supermarkety nie chcą zatrudniać ludzi na umowę o pracę. Wolą to robić na umowę-zlecenie, a wtedy pracownikom nie przysługuje urlop, nadgodziny, dodatek za pracę w nocy i cała sfera socjalna.

Mimo to chętnych jest wielu. Każdy cieszy się, kiedy dostanie zlecenie na noc z soboty na niedzielę. W Tarchominie, u zbiegu ulic Światowida i Myśliborskiej, tam gdzie miały być tereny zielone i rekreacyjne, powstaje w błyskawicznym tempie nowy supermarket. Będzie praca. Młodzi ludzie, choć wiadomo, że jawnie wykorzystywani, złapią paleciaki i będą nocą rozwozić i wypakowywać towary, aby ta machina, jaką jest wielki sklep mogła działać.


Joanna Kiwilszo
6842