Razem czy osobno?

Warszawa i województwo mazowieckie - razem czy osobno? - pod takim hasłem w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim odbyła się debata na temat metropolitalności Warszawy, w której udział wzięli przedstawiciele ministerstwa infrastruktury, władz samorządowych oraz zaproszeni eksperci.

Problem nie jest błahy, bowiem w Warszawie i okolicach mieszka 8 proc. ludności kraju, która wytwarza 1/6 PKB, mając 10 proc. udziału w rynku pracy. Wynagrodzenie w rejonie warszawskim to 144 proc. średniej krajowej. Zaznacza się przy tym wyraźny podział województwa na bogatą stolicę i biedną resztę województwa, co zaciera obraz całości. Ponieważ warszawiacy coraz więcej zarabiają (zbliżamy się do granicy 75 proc. średniej pensji UE) Mazowsze może stracić status tzw. regionu celu pierwszego, czyli otrzymującego największe dotacje z Unii Europejskiej. Oznaczałoby to utratę nawet 2/3 dotacji na lata 2014-2020. Radą na to mogłoby być wydzielenie z Mazowsza Warszawy i okolicznych powiatów z ok. 3 mln mieszkańców i utworzenie Obszaru Metropolitalnego. Wówczas biedna część Mazowsza mogłaby bez przeszkód otrzymywać najwyższe dotacje. Takie rozwiązanie w imieniu swego ugrupowania zaproponował poseł PiS Paweł Poncyljusz. Uważa on, że utworzenie Obszaru Metropolitalnego pozwoliłoby np. na budowę zintegrowanego systemu transportowego, stanowiłoby również ochronę terenów zielonych przed próbami rabunkowego zagospodarowania pod budownictwo.

Inne spojrzenie na ten problem przedstawiła rządząca koalicja PO/PSL. Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski opowiedział się dobitnie przeciwko wydzielaniu Warszawy, ale przy lepszym wewnętrznym wykorzystaniu środków. Jego zdaniem nie należy tworzyć dodatkowych administracyjnych podziałów, by dostosować się do wymogów Unii, ale aktywnie działać na rzecz zmiany podejścia Unii do tej kwestii. Powinno się to stać podczas rozpoczynających się wkrótce negocjacji kolejnego okresu finansowania na lata 2014-2020. W tej kwestii Warszawę może wesprzeć Budapeszt, który jest w bardzo podobnej sytuacji. Jest jeszcze inny argument przeciwko podziałowi. Warszawa na takiej operacji również by straciła. Nie otrzymywałaby dotacji, wzrosłoby także janosikowe, czyli pieniądze odprowadzane do budżetu z tytułu większych dochodów, które dziś już stanowią niebagatelną kwotę 700 mln zł rocznie. Okazuje się także, że same dochody Mazowsza mogą być znacznie przeszacowane. Wypracowany dochód dzieli się na mieszkańców, ale tylko tych, którzy są w stolicy zameldowani. W Warszawie i województwie mieszka wiele osób zameldowanych w innych regionach kraju, co, jak dowodzą kontrole unijne, może oznaczać przeszacowania sięgające nawet 10 proc. A więc średnie zarobki w Warszawie nie osiągają 75 proc. średniej unijnej i utrata środków nam nie grozi. Przeciwko podziałom wypowiadali się także eksperci. W dzisiejszym świecie ani ludzie, ani kapitał, ani nowe technologie nie uznają granic.

I na koniec refleksja niewesoła. Problemem Warszawy jest brak wizji. Rozwój powinno się planować w perspektywie nawet 25-letniej, zaś u nas wciąż pokutuje niebezpieczna dla miasta zabarwiona politycznie doraźność.

Kr.
4958