Emocje

Rozpalanie grilla

Wszyscy lubimy od czasu do czasu wyskoczyć z miasta i na łonie natury delektować się grillowaną kiełbasą, karkówką i innymi specjałami. Mało kto z nas myśli wówczas o ekologii. A to właśnie niedzielne grillowanie jest jednym ze źródeł dioksyn. Dioksyny są wszędzie. Dziś potrafimy je eliminować i zapobiegać ich powstawaniu. Dlatego tak ważną rolę ma prowadzenie procesów spalania w sposób kontrolowany, w instalacjach do tego celu przeznaczonych i w pełni zabezpieczonych. Warszawska spalarnia odpadów mimo trudnych chwil miała również kilka wątków podniosłych w swej historii. Taką na pewno była uroczystość przekazania zakładu do rozruchu, wieńcząca dzieło firm budowlanych, wysiłek projektantów, organizatorów i załogi. W marcu 2000 roku odbyło się na Targówku spotkanie zwolenników i przeciwników inwestycji. Jedni polowali na potknięcia i sensacje, o których można by donieść, inni dziękowali za trud i wysiłek włożony w realizację. Wszystkich jednoczyła biesiada z kiełbasą z grilla w roli głównej. Wszystkim prześmiewcom ukazał się wreszcie zakład w pełnej krasie, ze skomplikowanymi instalacjami, który miał za chwilę uwidocznić wszystkie negatywne aspekty ówczesnego rynku odpadowego.

Założenia z projektów były nieaktualne. O tym czy unieszkodliwiać, czy składować, czy segregować decydowała cena - a ta była na tyle niska, by odstraszyć od korzystania z usług nowoczesnego, lecz droższego zakładu. Okazało się, że realia polskie wykluczają z grona graczy tych pragnących inaczej niż dotychczas obchodzić się ze śmieciami. Przepisy nie zauważały, bądź nie chciały dojrzeć zmian które zaczęły następować. Tworzone naprędce rozporządzenia wnosiły wiele zamieszania, pozostawiając skrzętnie wykorzystywane luki. Ze wszech stron płynęły oskarżenia o chęć monopolizacji rynku przez samorząd i teorie snujące wizje zagłady ludzkości wypływające z ewentualnego upowszechniania spalania odpadów. Do pewnego momentu doceniano mój wysiłek. Gdy odeszli ci, którzy wykreowali ZUSOK, którzy rozumieli całokształt zagadnień, pozostała pustka i pytanie o sens dalszych zmagań. Jawić się zaczęły pomysły spalania lekarstw, odpadów niebezpiecznych - nikt nie rozmawiał o przyczynach sytuacji. O sprawach ZUSOKU rozmawiano bez udziału samych zainteresowanych, straszono audytem, decydowały osoby , które nigdy do niego nie zajrzały. Zaczęła się nowa rzeczywistość...

W marcowe przedpołudnie 2000 roku pojawiły się w ZUSOKU limuzyny dygnitarzy, rozpoczęły się przemówienia, zaproszono prezydenta do symbolicznego uruchomienia palników w piecu za pomocą kliknięcia myszką. W piecu zajaśniało, wszyscy zebrani z zapartym tchem obserwowali jak idzie nowe. Oklaski, błyski fleszów, podziękowania, refleksje i niekończące się komentarze wieńczące dzieło.

Zanim jednak na teren zakładu wjechał pierwszy samochód z odpadami miało upłynąć jednak jeszcze wiele czasu. Na ZUSOK zasadzili się jego wrogowie. Zaczęły się przepychanki z decyzjami umożliwiającymi uruchomienie zakładu, z zaskarżeniem decyzji o pozwolenie na budowę po jej zakończeniu. Niewiara w dobre intencje budowniczych była tak duża, że podczas jednej z rozpraw administracyjnych próbowano zmusić mnie do zapraszania do obserwacji badań stężenia dioksyn prawie wszystkich organizacji ekologicznych w Polsce. Uratowało mnie usytuowanie zaworu do pobierania próbek wysoko nad poziomem terenu. Zażądałem więc, aby obserwatorzy posiadali uprawnienia do pracy na wysokości i mogli się wykazać stosownymi ubezpieczeniami. To ostudziło zapały. Mimo to zaproponowano, aby w ZUSOKU zastosować ciągły monitoring stężenia dioksyn, o czym ktoś gdzieś podobno czytał. O mały włos ta absurdalna propozycja zyskałaby wsparcie - tu jednak z pomocą przyszli mi naukowcy. Zakład naprawdę jest jednym z najlepiej zabezpieczonych pod względem ekologicznym w kraju, jego parametry pracy spełniają wymogi wynikające z przepisów Unii Europejskiej oraz zaleceń mających wejść w życie od 2006 roku. Jeśli ktoś się chce uspokoić, ma szansę porównania emisji z komina z normami na stojącej przed zakładem tablicy elektronicznej. W internecie można sprawdzić efekt pracy instalacji doczyszczającej gazy spalinowe, instalacja objęta jest zgodnie z przepisami polskiego prawa monitoringiem ciągłym substancji emitowanych do atmosfery i musi rozliczać się pod tym względem z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska, dwa razy do roku poddawana jest badaniom porównawczym. I choć krążą obiegowe opinie o rzekomym wyłączaniu w nocy filtrów, to pragnę wspomnieć, że zakład wyposażono w filtry tkaninowe których nie da się wyłączyć - zadziałają automatycznie zabezpieczenia procesu.

W swoich analizach wielokrotnie odnosiłem się do ekonomicznych spraw ZUSOKU. Wskazywałem na jego luki w wyposażeniu, brak węzła odzysku ciepła, które mogłoby być z korzyścią dla miasta sprzedawane. Te plany związane z modernizacją zakładu udało mi się doprowadzić do etapu listu intencyjnego z warszawskim dystrybutorem ciepła Stołecznym Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej S.A. Wykazałem również potrzebę myślenia o drugiej linii spalania odpadów. Te instalacje otwierają drogę ZUSOK do pracy bez dotacji miasta, lecz wizja utrzymywania warszawskiej komunikacji z działalności spalarni odpadów jest raczej fantazją.


Jacek Kaznowski
7201