Emocje

Energetyka śmieciowa

Co tu dużo mówić: odkręcasz kran – ciepła woda, chcesz mieć ciepło w mieszkaniu, ustawiasz temperaturę i już miłe ciepełko ogarnia cię w fotelu. I to wszystko dzięki twoim śmieciom. Marzenie?

Tak naprawdę nigdy nie zastanawiałeś się, co się dzieje z tym, co wrzucasz do kosza, a następnie wynosisz z domu w foliowym worku. Problem z głowy! W Paryżu 45% energii cieplnej pochodzi ze spalania wysegregowanych odpadów o walorach paliwowych. Tak naprawdę to paryska energetyka stoi na odpadach. Trzy wielkie spalarnie, a właściwie elektrociepłownie pochłaniają jeden milion dziewięćset tysięcy ton paryskich śmieci rocznie. W zamian ofiarowują tej metropolii obok ciepła sto sześćdziesiąt milionów kilowatogodzin energii elektrycznej w ciągu roku. Jednak myliłby się ktoś kto myśli, że tu się wszystko spala. Otóż zgodnie z francuskim prawem prowadzi się na szeroka skalę segregację odpadów, przetwarza żużel ze spalarni, zagospodarowuje surowce z odzyskanych urządzeń elektrycznych i elektronicznych. Nic się tutaj nie marnuje. Najnowocześniejszy zakład to spalarnia Saint Quien przerabiająca w ciągu roku 630 tysięcy ton odpadów. Wewnątrz błyszczącej w słońcu stalowej konstrukcji zainstalowano trzy linie produkcyjne korzystające z pobieranej z Sekwany wody. Na miejscu przetwarza się żużel. Potężna instalacja do oczyszczania gazów spalinowych zawierająca elektrofiltr, kolumny płuczące oraz katalizatory zabezpieczają utrzymywanie bardzo wysokich norm czystości wylatujących z komina gazów. Zakład posiada także własną oczyszczalnię ścieków. Pozostałe dwa zakłady pochodzą z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych są stale modernizowane, zwłaszcza pod kątem ekologii. Te przetwórnie cechuje pełna automatyzacja procesów, skomputeryzowane stanowiska do kontroli pracy urządzeń. Francuskie doświadczenia w zakresie przetwarzania śmieci są równie duże co niemieckie. Miałem możliwość zajrzeć do wnętrza paryskich gigantów i podziwiać rozmach. Tu nie chodziło tylko o wydajność tych fabryk ciepła i prądu , lecz także o wrażenia estetyczne. Projektant sięgnął po wyobraźnię i wkomponował rury, kominy, zbiorniki i hale w kształt pojazdu kosmicznego. Jest to dowód na to, że spalarnia wcale nie musi być kolejną nudną bryłą, z której coś bucha w powietrze i nie ma na czym oka zawiesić. Tak niezwyczajnie zresztą postąpiono ze spalarnią wiedeńską, która stanowi obowiązkowy punkt programowy wielu wycieczek. Miałem również możliwość poznania rozwiązań belgijskich w zakresie spalania odpadów. Zakłady w Antwerpii i Gandawie cechowała prostota rozwiązań oraz informatyzacja i pełna automatyzacja kontroli procesu. W zakładach tych prawie całkowicie odseparowano człowieka od odpadów. Wielką uwagę skupiano na oczyszczaniu tego co miało ulecieć z komina. Zakład w Gandawie ze względu na brak odbiorców energii cieplnej wyposażono w kolumnę do schładzania spalin, pełna automatyzacja umożliwiła ograniczenie obsługi do 2 osób na jednej zmianie.

Zostawmy jednak na chwile spalarnie odpadów. Korzystając z wolnego czasu wpadłem także do jednej z belgijskich oczyszczalni ścieków. Interesowało mnie co tam wyczynia się z brzydko pachnącymi pozostałościami po ściekach. Otóż Belgowie zaproponowali granulowanie osadów w specjalnych suszarkach półkowych. Jak wygląda taka suszarka? Jest to duża kolumna z talerzowymi półkami. Tu wypada wspomnieć lepienie bałwana. Gdy małą kulkę śniegu potoczyć po świeżym puchu, to wkrótce powstanie taka duża kula nadająca się na jedną z części korpusu lepionego przez nasze pociechy bałwana. Podobnie przebiega proces suszenia naszego wstrętnego osadu.

Gdy wstępnie pozbędziemy się z osadu pewnej ilości wody, mieszamy go z suchym osadem i pakujemy do suszarki. Tu za pomocą specjalnego zgarniaka ziarna suchego osadu wprawiane są w ruch obrotowy i obtaczane w mokrym osadzie. Ponieważ wewnątrz urządzenia panuje wysoka temperatura tworzą się na dole kolumny suche granulki. Tak odwodniony osad może być wykorzystywany jako nawóz, lecz również jako paliwo dla spalarni odpadów.

Ale nie wszystko jak wspomniałem spala się. W naszych śmieciach jest wiele odpadków organicznych. Można je wykorzystać dla celów nawozowych na przykład przy rekultywacji trawników. Wysegregowane z odpadów komunalnych wyżej wspomniane materiały poddaje się kompostowaniu. Z kompostem prawie każdy z nas miał do czynienia, no choćby na działce. W skali przemysłowej stosuje się różne sposoby przyspieszające proces. Jak wspominałem wcześniej warszawski Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych, choć przez niektórych oskarżany o spalanie wszystkiego co się do niego dowiezie wcale nie jest typową spalarnią. Aby przygotować odpady do spalania, trzeba z nich odłączyć wszystkie niepożądane materiały. Wybiera się więc opakowania po chemikaliach, szkło, materiały niebezpieczne- wszystko to co może później być szkodliwe zarówno dla kompostu jak i urządzeń do spalania. Wyselekcjonowany materiał, który nadaje się do kompostowania transportowany jest do olbrzymiej hali, gdzie układany jest w pryzmy w specjalnych betonowych zbiornikach. Tu w miarę potrzeby zraszany jest wodą oraz napowietrzany. W ten sposób umożliwia się wykonanie pracy mikroorganizmom, które powodują fermentację całej masy. Po około 35 dniach mieszania, doczyszczania i fermentowania na placu odkładczym ZUSOKU pojawia się coś co na pierwszy rzut oka przypomina torf. I tu zaczyna się problem. Rosnące hałdy kompostu wprost mieniły się różnymi kolorami tęczy. Ze zmieszanych surowych odpadów komunalnych trudno było bowiem pozbyć się szkła i ceramiki. Zawsze coś zostawało, by potem odstraszać potencjalnych nabywców. Lekarstwem na tę dolegliwość okazało się specjalne, mobilne sito o małych oczkach, za pomocą którego pozbyliśmy się błyskotek. Zanim to urządzenie trafiło do ZUSOKU trzeba było przeprowadzić wiele prób, sięgnąć do doświadczeń kompostowni we Włoszech, stosujących podobną jak w Warszawie metodę kompostowania. Ale to już inna para kaloszy... Jacek Kaznowski


Jacek Kaznowski
7985