Prosto z mostu

Im wolno mniej


W niedzielę 2 grudnia minął rok, odkąd Hanna Gronkiewicz-Waltz została prezydentem m.st. Warszawy, przez media więc przetoczyła się fala podsumowań. Czytelnicy moich tekstów wiedzą, że jestem dość krytyczny wobec działań pani prezydent, krytyczne wypowiedzi działaczy Prawa i Sprawiedliwości na jej temat wzbudziły jednak moje zniesmaczenie, także dlatego że nie spotkały się z należytą reakcją dziennikarzy.

PiS zarzuca Hannie Gronkiewicz-Waltz zatrudnienie części dyrektorów bez konkursu. To fakt, ale czy zapomnieliście panowie, jak to Lech Kaczyński objąwszy w 2003 r. władzę w ratuszu wyrzucił zastanych urzędników i bez żadnych konkursów zatrudnił nowych WSZYSTKICH dyrektorów biur (wśród nich takich tuzów jak Artur Piłka i Cezary Mech)? Akurat PiS-owi nie wypada w tej sprawie zabierać głosu.

PiS zarzuca Hannie Gronkiewicz-Waltz komunikacyjny paraliż miasta spowodowany brakiem koordynacji remontów. Mieliśmy paraliż, to fakt, ale czym on był wobec katastrofy komunikacyjnej na Powiślu w 2003 r. spowodowanej nieumiejętnością zakończenia budowy tunelu pod Wisłostradą? A przeciągnięty z lata na jesień 2004 r. remont tunelu na Trasie WZ? A dwuletnie opóźnienie budowy Górczewskiej? Ja tu piszę felieton, a nie indeks ulic w atlasie Warszawy, więc przerywam tę wyliczankę, z której wynika, że PiS-owi i w tej sprawie nie wypada protestować.

PiS zarzuca Hannie Gronkiewicz-Waltz konfliktowość w sprawie prawomocności wyboru władz dzielnicy Praga Północ. A zapomnieliście panowie o awanturach z pełnomocnikami Kaczyńskiego "do spraw" Wawra, Wilanowa i Włoch? Lech Kaczyński do tego stopnia nie mógł się pogodzić z dokonanym przez radę Wawra wyborem burmistrza, że nie zaprosił go nawet na spotkanie opłatkowe...

PiS zarzuca Hannie Gronkiewicz-Waltz zamiar zadłużenia miasta poprzez kredyty i obligacje miejskie. Poseł Paweł Poncyliusz z rozrzewnieniem przypomina czasy Kaczyńskiego, który rzekomo zmniejszył długi miasta... To już jawna hucpa. Kaczyńskiemu udało się zadłużenie miasta podwoić, z 1,354 mld do 2,747 mld zł, przy czym kredyty przeznaczane były wtedy nie na inwestycje, lecz na nagrody dla urzędników i remonty gabinetów.

Trzeba też dodać, że Kaczyński sztucznie obniżył procentowy wskaźnik zadłużenia miasta poprzez wprowadzenie do budżetu dochodów dzielnicowych Zakładów Gospodarowania Nieruchomościami. Sztuczny wzrost dochodów był kukułczym jajem dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, spowodował bowiem wzrost o kilkadziesiąt mln zł tzw. janosikowego, czyli opłaty wyrównawczej, jaką bogate gminy płacą na rzecz gmin mających niższe dochody na głowę mieszkańca. Czy poseł Poncyliusz, były warszawski radny, tego też nie pamięta?

"Im wolno mniej" - napisała kiedyś Ewa Milewicz o zupełnie innej partii. Zupełnie innej?


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
5097