Prosto z mostu

Widmo misia


Widmo krąży nad Warszawą, widmo niechęci do podejmowania śmiałych decyzji. Czasami pojawi się w Warszawie nieświadomy tego inwestor, który chce tu coś ładnego zbudować. Takiego inwestora szukał zarząd stołecznego klubu sportowego Skra i naiwnie myślał, że go znalazł.

Mało kto pamięta, że zanim powstał bazar na Stadionie Dziesięciolecia, w stolicy działał wielki bazar na stadionie Skry. Handlarze wynieśli się ze Skry 15 lat temu i dziś straszy tam księżycowy krajobraz, taki, jaki może zobaczymy za 15 lat na Stadionie Dziesięciolecia (to moja obsesja, odkąd dowiedziałem się, że Stadion Narodowy będzie tam budował Michał Borowski, który przez 4 lata w ekipie Lecha Kaczyńskiego usiłował zbudować nowy stadion na Legii, a dziś sprawdza się w ekipie Donalda Tuska; niezorientowanym wyjaśniam, że na Legii do dziś nie powstał żaden nowy stadion).

Inwestor znaleziony przez Skrę przedstawił bardzo efektowny projekt. Obiecał odbudowę obiektów sportowych w zamian za zgodę miasta na komercyjną zabudowę pozostałej części terenu klubu. Wtedy tzw. ekolodzy wszczęli rejwach, że budowa na Skrze czegokolwiek innego, niż obiekty sportowe, doprowadzi do degradacji Pola Mokotowskiego. Skra znajduje się na obrzeżu tego wielkiego kompleksu parkowego, jest jednak od niego wyraźnie odgrodzona zardzewiałym blaszanym płotem.

W czasach kaczyzmu i jego sparodiowanej przez PO wersji, czyli piteryzmu, strach popierać firmę, a fe: prywatną, dlatego wszyscy stanęli w obronie rzekomo zagrożonego Pola Mokotowskiego. Najodważniejsza z urzędników, Hanna Gronkiewicz-Waltz, wyznała: "Projekt przedstawiony przez Global Partners jest kuszący i ciekawy (...) ale dla Pola Mokotowskiego jest już złożony plan zagospodarowania. Nie widzę możliwości jego zmiany."

Urzędowa procedura jest zatem wystarczającym powodem, by na Skrze przez kolejne dziesiątki lat straszyły zrujnowane baraki - władze miasta przyznają otwarcie, że same na odbudowę Skry pieniędzy nie dadzą. Dodajmy: procedura niezakończona, gdyż plan zagospodarowania nie został jeszcze uchwalony, jest na etapie projektu.

Podobnie rzecz się ma np. z inwestycją na terenie klubu Olimpia przy ul. Górczewskiej. Radni stają tam na głowie, by pod hasłami obrony przed degradacją sąsiedniego parku zablokować budowę osiedla mieszkaniowego, połączoną z budową obiektów sportowych. Oczywiście, nowa inwestycja nie naruszyłaby terenu parku, natomiast go rzekomo zdegraduje. Według radnych, funkcjonujący obecnie na stadionie bazar parku nie degraduje.

Mimo tych absurdów, inwestorzy przyjeżdżają jeszcze do Warszawy. A że zgłaszają się do klubów sportowych? Ja się nie dziwię - w mieście, w którym obowiązują reguły znane z filmów Barei, najlepiej radzą sobie prezesi klubów.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
5069