Lewa strona medalu

Dlaczego Europarlament?

To pytanie, które słyszę ostatnio dość często. Od znajomych, sąsiadów, znających moją działalność mieszkańców stolicy czy nawet zainteresowanych dziennikarzy. W końcu jestem jedynym z 60 radnych Rady Warszawy. Wcześniej moje koleżanki i koledzy zarówno z własnego, jak i innych ugrupowań próbowali swojego szczęścia w wyborach do parlamentu krajowego - niestety, na ogół z kiepskim skutkiem. Piszę niestety, ponieważ uważam, że właśnie samorządowcy powinni reprezentować na różnych gremiach i szczeblach interesy zwykłych ludzi. W końcu to oni zdobyli mandat społeczny i reprezentowali - a przynajmniej powinni - interesy zwykłych ludzi, którzy nie mają szans na spotkanie z posłem, a tym bardziej ministrem. To oni zdobyli doświadczenie związane z tworzeniem prawa, to oni też pilnują, by było ono przestrzegane. Zajmują się tym, co dotyczy nas najbardziej, czyli brakiem mieszkań komunalnych, przedszkoli, ulic czy mostów. Wreszcie to oni spotykają się na bieżąco z mieszkańcami, przez co cały czas poddawani są kontroli społecznej i nie mogą sobie pozwolić na lekceważenie swych wyborców. Tu rzeczywiście mniej niż polityczne zaplecze liczy się własna praca i zaangażowanie.

Dziś, po blisko trzech latach pracy radnego Warszawy, po kilku latach doświadczenia zarówno w pracy samorządowej, jak i w administracji rządowej uznałem, że jestem wystarczająco przygotowany, aby interesy warszawiaków reprezentować także gdzie indziej, czyli w Brukseli. Tam, gdzie w chwili obecnej rozstrzyga się coraz więcej spraw związanych z naszym życiem. Gdzie decyduje się już nie tylko o wspólnej polityce zagranicznej państw Unii, ale również o pieniądzach na konkretne inwestycje czy chociażby cenach rozmów z telefonów komórkowych. Do tej pory trudno wskazać, jakie korzyści dla naszego miasta wypracowali warszawscy przedstawiciele w Parlamencie Europejskim. Zazwyczaj były to wielkie nazwiska polityków, którzy często mieli mało wspólnego z problemami zwykłych warszawiaków. Stolica traktowana jest tylko i wyłącznie jako prestiżowa arena zmagań wielkich politycznych gwiazd, które w Brukseli dość szybko zapominały o swoich wyborcach. Dlatego wraz ze swoimi kolegami z władz Sojuszu Lewicy Demokratycznej uznaliśmy, że najwyższy czas, aby to zmienić. Nadszedł czas, aby warszawiacy mieli rzeczywisty wpływ na to, co ich dotyczy, żeby o sposobie rozwiązywania ich problemów decydowali ci, którzy je naprawdę znają. Takimi ludźmi są głównie warszawscy radni. Jestem jedynym z nich, który podjął to wyzwanie. Startuję z drugiego - po Wojciechu Olejniczaku - miejsca na liście Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii dla której najważniejszy jest człowiek.


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
Klub Radnych LEWICA (SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

4718