Prosto z mostu

Warszawa w długach


Dziennikarze sukcesem nazywają to, co im politycy jako sukces przedstawią. W stołecznej prasie czytamy, że Warszawa pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz wyemitowała właśnie obligacje za 200 mln euro, czyli ok. 0,9 mld zł. To wielki sukces, właściwie pierwszy poważny sukces pani prezydent. Nawet PiS głosował za.

W sumie Warszawa zadłuży się w tym roku za pomocą kredytów i obligacji na 2,4 mld zł. W ten sposób stan zadłużenia na koniec 2009 r. wyniesie 4,4 mld zł, co stanowić będzie 43,6% planowanych dochodów miasta, przy limicie określonym ustawą o finansach publicznych na poziomie 60%.

Warto zauważyć, że dochody miasta zaplanowano na kwotę 10,2 mld zł, zanim władze PO przyznały, iż w Polsce zaczyna się kryzys. Rzeczywiste dochody miasta mogą być zatem mniejsze, a wskaźnik 43,6% bardziej wtedy przybliży się do 60%.

Obligacje tym różnią się od kredytu, że ich spłata nie obciąża stosunkowo niedużymi ratami kolejnych lat budżetowych, lecz spada na dłużnika po upływie terminu wykupu. Hanna Gronkiewicz-Waltz zawsze deklarowała chęć rządzenia Warszawą przez dwie kadencje (2006-2014), więc nie będą Państwo zaskoczeni faktem, że termin wykupu obligacji miejskich ustaliła na rok 2014.

Kredyty i obligacje nie są same w sobie dobre ani złe. Nie można jednak nazywać sukcesem zadłużania miasta jako takiego. Sukcesem byłoby pozyskanie środków, zainwestowanie ich, a następnie zwrot z inwestycji umożliwiający oddłużenie. O tym jednak nie ma mowy. Pani prezydent twierdzi, że środki z obligacji przeznaczy na inwestycje. Przyjrzyjmy się liczbom w budżecie. Deficyt budżetowy miasta w 2009 r. wyniesie 2,5 mld zł. Ta kwota została zaplanowana bez uwzględnienia wpływu kryzysu, w rzeczywistości więc może być większa. To na jego pokrycie, a nie na żadne inwestycje, w rzeczywistości pójdą środki z obligacji. Kwota planowanych inwestycji ogólnomiejskich wyniesie w 2009 r. tylko 2,25 mld zł.

Do 2002 r. kredyty i pożyczki zaciągane przez władze miasta były zawsze przeznaczane na konkretne inwestycje: na budowę metra czy na zakup taboru dla komunikacji miejskiej. Banki skrupulatnie sprawdzały sposób wydatkowania kredytu. Od czasów Lecha Kaczyńskiego kredyty zaciągane są po prostu na dopięcie budżetu. Równie dobrze można powiedzieć, że środki z obligacji są wydatkowane na inwestycje, jak na administrację i na nagrody dla urzędników.

W czasach, gdy rząd szukając środków zaradczych przeciwko kryzysowi tnie, a przynajmniej deklaruje chęć cięcia wydatków, Hanna Gronkiewicz-Waltz bezlitośnie zadłuża miasto. Sukces? Zobaczymy w 2014 roku...

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4914