Prosto z mostu

Felieton polityczny


Dwa razy do roku piszę tu felieton świąteczny. Uświadomiłem sobie właśnie, że kolejny świąteczny - bożonarodzeniowy - napiszę, gdy za nami będą już wybory Prezydenta RP oraz radnych i prezydenta Warszawy. Czegoś więc chciałbym Państwu w związku z tym życzyć, ale się boję, gdyż przeczytałem ostatnio opublikowane stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej. Stwierdza w nim ona, iż wszelkie "działania agitacyjne, skierowane do niesprecyzowanego, szerokiego kręgu odbiorców, w których krytykowani są potencjalni kandydaci na Prezydenta", stanowią kampanię wyborczą, a zatem prowadzenie ich poza formalnym okresem kampanii wyborczej, zaczynającym się z dniem ogłoszenia wyborów, jest zabronione. Co ciekawe, swoje działania poza tym okresem mogą pod pewnymi warunkami prowadzić partie polityczne, ale zwykli obywatele już nie. Mimo iż ordynacje wyborcze w Polsce zezwalają na udział bezpartyjnych grup obywateli w wyborach, Państwowa Komisja Wyborcza chce zawęzić debatę publiczną, zezwalając na artykułowanie postulatów politycznych - poza stosunkowo krótkimi okresami kampanii - wyłącznie partiom.

Ponieważ ja popieram obywatelskiego kandydata na prezydenta Andrzeja Olechowskiego oraz zamierzam zaangażować się jesienią w kampanię samorządową na rzecz niepartyjnego komitetu wyborczego, boję się teraz opublikować choćby literkę na ich rzecz. A gdyby w 1990 r. obowiązywały w Polsce dzisiejsze przepisy, nie byłoby możliwe przeprowadzenie akcji "Jaruzelski musi odejść" i pierwsze wolne wybory prezydenckie odbyłyby się dopiero w pięć lat później.

Oddawanie wyłącznego prawa do debaty politycznej partiom może okazać się zgubne. Bo jakie są dzisiejsze partie? Najbardziej z nich obywatelska w nazwie przeprowadziła niedawno parodię prawyborów. Nie miało to wiele wspólnego z demokracją. Tak zwana "debata" pomiędzy kontrkandydatami odbyła się w trzy dni PO zakończeniu terminu głosowania pocztowego (ciekawe, że żaden z zafascynowanych Platformą komentatorów tej hucpy nie zauważył), a kluczowymi elementami tej zabawy w demokrację był brak tajności głosowania oraz odebranie uczestnikom czynnego prawa wyborczego. Frekwencja była niska, gdyż platformersi, nie chcąc się wychylać, biernie oczekiwali, kto wygra i kogo wtedy dopiero trzeba będzie popierać. Własne zdanie nie jest mocną stroną działaczy partii nazywanej coraz powszechniej spółdzielnią rozdającą posady swoim ludziom.

Lech Janerka w 1984 r. śpiewał piosenkę "Są wesołe konstytucje, które mają jeden cel: chcą oddalać rewolucje, ale my to mamy gdzieś!" Dokładnie tam...

Wesołych, pełnych nadziei świąt!


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4915