Chłodnym okiem

Wybory smoleńskie

Ponieważ kolejny numer NGP znajdzie się w Państwa rękach już po pierwszej turze wyborów prezydenckich, chcąc więc odnieść się do tej materii muszę to uczynić właśnie teraz. Na placu boju pozostało 10 kandydatów, którzy przebrnęli przez procedury rejestracyjne i lustracyjne. Tak na marginesie, z tej ostatniej "przyjemności" jako jeden jedyny z racji wieku zwolniony był najmłodszy kandydat Grzegorz Napieralski, a kandydaci PO i PiS, współtwórcy tego legislacyjnego gniota, po raz kolejny w tym szambie musieli się zanurzyć. Sztaby zostały powołane, plakaty i ulotki wydrukowane, kręcone są materiały reklamowe. Machina wyborcza została puszczona w ruch. Wielu z nas, a osoby parające się polityką w szczególności, zastanawia się, czy skończy się na jednej turze wyborów, czy też potrzebne będą dwie. O zakończeniu rywalizacji w I turze marzy wyłącznie sztab Komorowskiego, obawiając się niespodzianek w turze drugiej, która nietypowo wypada na początek wakacji.

Wybory prezydenckie konstytucyjnie przewidywane na jesień tego roku, a przyspieszone przez tragedię smoleńską, zapewne taki przydomek u znawców przedmiotu zachowają. Faworytem ich jest zdecydowanie marszałek Komorowski, lecz rola lidera w tej i każdej innej rywalizacji jest niewdzięczna. Hasło "bij mistrza" obowiązuje także tu i nie ma się temu co dziwić, tym bardziej, że Komorowski już zgodnie z konstytucją pełni obowiązki głowy państwa i cokolwiek uczyni lub nie - jest za to krytykowany. Dobrze o tym wiedzą jego sztabowcy i zapewne marszałek do dnia wyborów będzie podejmował tylko te decyzje, które w odbiorze potencjalnych wyborców będą dobrze przyjmowane.

Podobną rolę ma do odegrania rząd, szczególnie po tragedii powodziowej. W tej materii życie powoli powraca do normy. Kandydaci na prezydentów rozjechali się po całym kraju, aby namawiać, agitować i przekonywać. Mocno wspierający Komorowskiego Tusk obiecuje wszystkim wszystko pamiętając o tym, aby nie wspominać o ubezpieczaniu się. Kaczyński powoli wychodzi z ukrycia. Początkowo rosnące sondaże zaczęły opadać i czas zmienić strategię. Pozostali kandydaci przez media traktowani są jak drugo - i trzecioligowcy, którym nie poświęca się zbyt wiele uwagi. Ci żądają merytorycznej debaty. Tak na marginesie media niespecjalnie interesuje, co kandydaci mają i w jakich językach do powiedzenia o swojej wizji prezydentury. Dziennikarzy interesują przyziemne sensacyjki, a niektóre zadawane przez nich pytania są na poziomie bełkotu. Nie jest bowiem ważne, czy kandydat lubi jajka, ale czy w przyszłości podpisze ustawę podwyższającą podatki, jak zachowa się, gdy na jego biurku znajdzie się kolejna ustawa pogarszająca warunki życia obywateli, co zrobi w sprawie głośnego in vitro, wejścia Polski do strefy euro itp. Nie zgadzam się ze złośliwą opinią premiera, wypowiedzianą już po rezygnacji z kandydowania, że prezydent to strażnik pałacowych żyrandoli. Prezydent to przede wszystkim pierwszy obywatel Rzeczypospolitej, mający realny wpływ na życie Polaków i naprawdę nie jest bez znaczenia, kto nim będzie.

Idąc do wyborów, pomimo nachalnej kampanii, próbującej wmówić mi, że poza panami "K" nie ma alternatywy wiem, że mam wybór; wiem, że mój głos nie będzie zmarnowany. Osobiście wolę oddać głos na człowieka młodego i dynamicznego o zdecydowanie pozytywnym i przyszłościowym nastawieniu niż na panów zapatrzonych w swoje polityczne kombatanckie życiorysy, do czego i Państwa zachęcam.



Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
5718