Prosto z mostu

Sierpnie


13 sierpnia 1944 roku była słoneczna niedziela, druga niedziela w wolnej Warszawie. Wprawdzie po mieście rozchodziły się niejasne pogłoski o rzezi dokonanej przez Niemców tydzień wcześniej na Woli, były one jednak tak makabryczne - nawet wobec wspomnień pięciu lat okupacji - że nikt ich nie obejmował wyobraźnią. Mimo iż tego dnia Niemcy otoczyli Stare Miasto, co odizolowało Komendę Główną AK od większości wojsk powstańczych, warszawiacy byli pełni optymizmu. O szóstej na poobiednio nastrojonej ulicy Kilińskiego wybuchł czołg nafaszerowany materiałami wybuchowymi, zabijając kilkaset osób. Strzępy ludzkich ciał fruwały w powietrzu, oblepiając ściany kamienic. Następnego dnia nic już nie było takie samo. Z warszawskich kranów przestała lecieć woda, a polscy żołnierze zaczęli schodzić do kanałów.

Dziś rany miasta powoli się zasklepiają, i tylko z pieczołowitością zachowujemy ślady po kulach w nielicznych zachowanych z tamtych lat murach kamienic. Mamy jeszcze zaszczyt znać i spotykać Powstańców. Szacunek dla ich walki i dla tragedii miasta jest przeżyciem inicjacyjnym dla każdego, kto chce zakochać się w Warszawie. Korzystają z tego obficie politycy, lepiej albo gorzej.

Kandydat na prezydenta miasta w 2002 roku Lech Kaczyński w swoim programie wyborczym o Muzeum Powstania Warszawskiego nawet nie wspomniał. Temat potrzeby utworzenia Muzeum nie był dla niego istotny nawet wtedy, gdy został prezydentem stolicy. Zlekceważył Andrzeja Wajdę, gdy ten zaproponował mu budowę Muzeum na terenie zabytkowej gazowni na warszawskiej Woli, z panoramą walk ustawioną w jednym z ogromnych zbiorników. Uległ dopiero, gdy przyszli do niego działacze PiS i wyłożyli mu, jakie zyski budowa Muzeum może przynieść w kampanii wyborczej. W tematach powstańczych Kaczyński nadal poruszał się nieporadnie: otwarcie Muzeum wyznaczył na godzinę 17.00 w dniu 1 sierpnia 2004 roku. Zdawał się nie wiedzieć, że Powstańcy dokładnie wtedy zbierają się na Powązkach. Po ich protestach zaproszenia trzeba było drukować jeszcze raz...

Sposób wykorzystania Muzeum w kampanii PiS latem 2005 roku wzbudził w środowiskach Powstańców niesmak i nie jest przypadkiem, że generał Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich, znalazł się w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego.

W tym roku władze miasta również popisały się nieporadnością. W dniu 1 sierpnia, kilka minut przed 17.00, do Warszawy nadjechali kolarze Tour de Pologne. Belwederska, Aleje Ujazdowskie i Plac Trzech Krzyży były wtedy pełne gwaru, muzyki, pędzących rowerów i samochodów krążących pomiędzy wielkim dmuchanymi reklamami. Godzina W była gdzie indziej.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4966