Parowozownia - smutny los praskich zabytków

Wiadomość o barbarzyńskiej rozbiórce zabytkowej parowozowni przy ul. Wileńskiej obiegła lotem błyskawicy wszystkie warszawskie media. W sprawę obrony zabytku zaangażowali się w równym stopniu społecznicy, z Januszem Sujeckim z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy na czele, miłośnicy kolei, władze dzielnicy w osobie wiceburmistrza Artura Buczyńskiego oraz wojewódzki konserwator zabytków Barbara Jezierska.

Tuż po tych dramatycznych wydarzeniach, 13 maja, w urzędzie dzielnicy odbyła się prezentacja projektu zagospodarowania parowozowni, opracowanego przez Krystynę Godlewską, będącego pracą dyplomową na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Autorka dedykowała ten obiekt młodzieży praskiej, z przeznaczeniem na naukę nowoczesnego tańca ulicy - hip-hopu. Zaproponowała otwarcie budynku na ulicę Wileńską. Wewnątrz, na niemal 3000 m2 znalazłyby się sale do ćwiczeń, mediateka, sala koncertowa, profesjonalne zaplecze techniczne i sala konferencyjna. Pomimo nowoczesnych rozwiązań wnętrz, zadbano o wszystkie pozostałości po dawnej funkcji obiektu, włącznie z odkryciem i wyeksponowaniem fragmentów dawnych szyn.

Choć prezentacja przyjęta została bardzo przychylnie, to mogła stać się już tylko pretekstem do dyskusji nad sprawą zniszczenia parowozowni (na razie część budynku udało się uratować). Korzystając z obecności dziennikarzy, próbowano wyjaśnić, jak doszło do tej bulwersującej sytuacji. Konserwator Zabytków Barbara Jezierska skarżyła się na zły przepływ informacji pomiędzy różnymi agendami miasta, co powoduje, że o niszczeniu zabytków urząd konserwatora dowiaduje się często dopiero od społeczników. Zdarza się, że urzędnicy nie mają wystarczającej wiedzy, a samo prawo też jest nieskuteczne. Można karać właścicieli z premedytacją niszczących zabytki, ale nikt tego nie robi. W ten sposób w samej Warszawie ponad tysiąc obiektów zabytkowych skazanych jest na łaskę bądź niełaskę właścicieli i zarządców. Prawo przewiduje możliwość odebrania takiej nieruchomości, ale ten przepis praktycznie nie jest stosowany. Miejmy nadzieję, że dzięki zainteresowaniu opinii publicznej, w tym wypadku stanie się inaczej.

Choć burmistrz Artur Buczyński podkreślał pomocniczą jedynie rolę dzielnicy w procesie podejmowania decyzji, które zapadają de facto w urzędzie miasta i bronił urzędników, społecznicy zgłosili zamiar wystąpienia do władz o zwolnienie urzędników odpowiedzialnych za wydanie decyzji na rozbiórkę parowozowni. Z dyskusji, w której wzięli udział także urbaniści i architekci wynikało, że w odczuciu społecznym kończy się definitywnie przyzwolenie na tego typu proceder niszczenia historycznej spuścizny miasta, które i tak przecież zostało dotkliwie doświadczone. Zadeklarowano potrzebę zacieśnienia współpracy i zwiększenia kontroli społecznej nad urzędniczymi decyzjami.

Na spotkanie nie zaproszono przedstawiciela dewelopera, firmy Budrem. Może szkoda, bo widok determinacji wszystkich obecnych w sprawie ochrony praskich zabytków pewnie mógłby trochę ostudzić jego zapędy.

To na pewno nie finał sprawy. Na koniec czerwca zapowiedziano zorganizowanie w urzędzie na Kłopotowskiego debaty o Pradze. Temat ochrony zabytków zapewne również będzie tam poruszany.


Kr.

5115