Kto zareaguje skutecznie?

Problem spożywania alkoholu w miejscach publicznych i zakłócania spokoju, dotyka wielu warszawskich osiedli mieszkaniowych. Kilka lat temu pisaliśmy o nocnych libacjach w strzeżonym osiedlu Kamińskiego. Grupom rozbawionych nastolatków udawało się przedrzeć przez czujki ochrony i na boisku, tuż pod oknami budynku mieszkalnego, urządzali sobie głośne zabawy. Interwencje ochrony, straży miejskiej i policji skutkowały na krótko.

Do naszej redakcji dotarł mail od mieszkańców osiedla przy Erazma z Zakroczymia. Ogródek jordanowski pomiędzy budynkami Erazma z Zakroczymia 19 i 21, stał się miejscem spotkań podchmielonych młodych ludzi, spożywających alkohol, w który zaopatrzyli się w całodobowym sklepie położonym nieopodal, przy ulicy Mehoffera, zagryzających pizzą zakupioną w pizzerii, która znajduje się w sąsiedztwie sklepu monopolowego. Ogródek znajduje się na niemal zamkniętym podwórku, jest niewielki, ale dobrze wyposażony i ogrodzony, przy furtce powieszono dobrze widoczny regulamin m.in. zabraniający spożywania alkoholu i wyprowadzania psów. - Nasze podwórko stało się ogólnodostępną pijalnią. Kilkuosobowe grupy młodzieży, często z wyprowadzanymi na wieczorny spacer psami, traktują ogródek jak pijalnię. Nieraz kilka grup, jedna po drugiej, urządza nam koncert krzyków, niecenzuralnych dyskusji czy zwykłych awantur. Imprezy potrafią trwać do późnych godzin nocnych. Rano po terenie walają się butelki od piwa i wódki, opakowania od pizzy (...) Piaskownica często służy za publiczną toaletę, tak dla psów jak i mężczyzn. Pomimo nagłaśnianej akcji „Reaguj, nie toleruj” nikt nie ma odwagi zwrócić uwagi pijanej młodzieży. W najlepszym wypadku można usłyszeć obelgi, w gorszym - stracić szyby w oknach, w najgorszym zdrowie lub życie - piszą mieszkańcy i twierdzą, że policja odmawia interwencji argumentując, że picie alkoholu i zakłócanie ciszy nocnej to wykroczenia i jako takie podlegają straży miejskiej, zaś straż miejska obiecuje przyjechać najwcześniej za godzinę. Na pytanie dlaczego tak późno, pada odpowiedź - w pierwszej kolejności reagujemy w sytuacji zagrożenia życia ludzkiego. Mieszkańcy stawiają retoryczne pytanie – od czego jest policja, skoro to straż miejska ratuje życie i twierdzą, że pomimo wielokrotnych telefonów - często o drugiej w nocy, gdy nie dało się spać - nigdy nie widzieli interwencji odpowiedzialnych służb. Wedle mieszkańców rozwiązań jest kilka – zamknięcie sklepu monopolowego lub ograniczenie czasu jego funkcjonowania, egzekwowanie porządku wokół – jak mówią mieszkańcy o tym miejscu - wódopoju i - najbardziej drastyczne - likwidacja ogródka jordanowskiego. - Usunięcie, wybudowanych za nasze pieniądze urządzeń do zabaw, ławek, piaskownicy i płotu nie wymaga dużych nakładów finansowych. Dzieci na tym stracą, ale normalni ludzie będą mogli spać w nocy. Przykre to, ale gdy nie ma komu wyegzekwować prawa, trzeba stosować metody radykalne – oto niewesoła konstatacja mieszkańców.

O interwencje i porządek w ogródku jordanowskim przy Erazma z Zakroczymia, zapytaliśmy dyżurnego funkcjonariusza białołęckiej Straży Miejskiej – Sprawa była wielokrotnie zgłaszana pod alarmowy numer straży miejskiej (986). Reagujemy, choć nie mogę zagwarantować, że zawsze będą to interwencje natychmiastowe, ze względu na szczupłość grup patrolowych. Mogę zapewnić mieszkańców, że teren ogródka jest objęty specjalnym nadzorem – dwa razy dziennie jest tam wysyłany funkcjonariusz i tak pozostanie. Od stycznia tego roku, do dziś, miały tam miejsce cztery skuteczne interwencje, w tym jedno odwiezienie pijanego do izby wytrzeźwień.

I my, i mieszkańcy mamy nadzieję, że właściciel terenu, policja i straż miejska, wypracują wspólnie rozwiązanie problemu. Warto również reagować natychmiast i nie bać się. Można to robić wspólnymi siłami, nie zaś w pojedynkę. Zakłócający spokój muszą mieć świadomość, że z mieszkańcami nie wygrają i że ci się ich nie boją. Tylko w ten sposób i we współpracy ze służbami, można zapewnić spokój i porządek w naszych osiedlach.


(egu)

5849