Bliski koniec kostki chodnikowej?

Choć krytyczne opinie społeczników, obrońców zabytków, architektów i zwykłych mieszkańców w sprawie stosowania na warszawskich chodnikach tzw. kostki Bauma były dotąd jak wołanie na puszczy, pojawiła się szansa na zmiany. Pisaliśmy o tym, że także Związek Stowarzyszeń Praskich wystosował apel do władz Warszawy w tej sprawie, który poparło wiele organizacji społecznych. Pomimo braku odpowiedzi na pismo, w końcu nad problemem pochylili się także miejscy urzędnicy.

Cieszy, że wojnę tandetnej kostce wypowiada sam wiceprezydent Wojciechowicz - w ubiegłej kadencji otwarcie promujący chaos w miejskiej urbanistyce. Odpowiednie przepisy przygotowują podległe mu miejskie Biura Drogownictwa i Komunikacji oraz Architektury i Planowania Przestrzennego we współpracy z konserwatorem zabytków. Mają one określić dopuszczalne w poszczególnych rejonach miasta rodzaje nawierzchni, przekroje ulic wraz z zielenią, a także ujednolicić meble uliczne (ławki, kosze, latarnie, stojaki rowerowe itp.).

Inwazja betonowej kostki - taniej i łatwiejszej tak do położenia, jak i do rozebrania w przypadku konieczności remontu infrastruktury podziemnej - rozpoczęła się 20 lat temu wraz ze zmianą systemu politycznego i trwa praktycznie do dziś. Poza tandetnym wyglądem, psującym wizerunek miasta, kostka Bauma pośrednio przyczyniła się także do - nieznanego w innych miastach europejskich - szerokiego przyzwolenia na parkowanie samochodów na chodnikach. Przeznaczona na tereny przemysłowe kostka lepiej wytrzymywała nacisk pojazdu niż płyty chodnikowe. Teraz ma się to zmienić i kostka ma trafić tam, gdzie powinna - co najwyżej na miejsca parkingowe dla samochodów.

Choć nadal ma wielu zwolenników, zwłaszcza wśród pracowników niektórych służb miejskich, którzy promują co najwyżej jej bardziej szlachetne odmiany, okazuje się jednak, że znikające stare płyty chodnikowe o rozmiarach 35x35 cm i 50x50 cm nie są jedynie wspomnieniem komunizmu. Układane z takich dobrej jakości płyt posadzki miejskie zdobiły także przedwojenną Warszawę i są charakterystycznym dla niej elementem ulicznego wystroju.

Poza rozmiarami elementów nawierzchni, dla jej użytkowników ważne jest także, aby była ona w miarę gładka. Układane w mieście nawierzchnie z kostki betonowej równe nie są. Każdy element jest na brzegach ścięty, czyli fazowany, co staje się szczególnie dokuczliwe przy konieczności użycia wózka na zakupy, walizki na kółkach, a nawet wózków dla dzieci czy dla inwalidów. Tego problemu dotyczyła też silna i wytrwała presja środowiska rowerzystów, po wielu latach uwieńczona wprowadzeniem nakazu budowy dróg rowerowych wyłącznie z asfaltu, a nie jak dotąd z kostki.

Przygotowywane przepisy mają ukrócić samowolę w tym względzie także na chodnikach. Sprawa jednak nie jest tak oczywista. W przypadku ścieżek rowerowych nadal zbyt często rozporządzenie prezydenta miasta w tej sprawie jest przez służby miejskie zwyczajnie ignorowane.

Pozostaje pytanie, czy z dala od prestiżowych trotuarów problem kostki też zostanie unormowany. Na Pradze Północ wykostkowano już prawie wszystko - po reprezentacyjnej Targowej, 11 Listopada, czy Białostockiej, szara tandeta zalała obecnie pl. Hallera. I chyba na tym się nie skończy. Cieszy, że dzięki wcześniejszym konsultacjom społecznym, przed kostką zostanie ocalona ulica Kawęczyńska.

I choć np. dla mieszkańców Białołęki powyższe informacje mogą brzmieć dziwnie w obliczu dotkliwego braku jakichkolwiek chodników i z pewnością nawet kostką Bauma nie pogardzą, może otrzymają oni, także w zakresie nawierzchni, szansę na ładniejszy wizerunek dzielnicy bez powtarzania błędów innych, bez przechodzenia przez "kostkową zarazę"?


Kr.
5428