Ratujmy kręgosłupy naszych dzieci

Początek nowego roku szkolnego to oczywiście okazja do powrotu na łamy polskiej prasy dorocznych, dyżurnych tematów. Czytamy o kolejnych pomysłach na reformę polskiej szkoły, o niskich płacach nauczycieli, o wydatkach ponad możliwości budżetów wielu rodzin. Rzadko kiedy można natomiast znaleźć w publikowanych tekstach troskę o los przeciętnego polskiego ucznia.

Wiemy, że polska szkoła uczy - lepiej lub gorzej, wiemy, że wychowuje, ale rzadko uświadamiamy sobie także inne „zasługi” polskiej szkoły. A przecież ta szkoła także niszczy zdrowie naszych dzieci.

We wrześniu zostaną upowszechnione wyniki analiz przeprowadzonych przez Centralny Instytut Ochrony Pracy, dotyczących wpływu noszonych ciężarów na kręgosłupy naszych dzieci. Wszyscy będziemy mogli zobaczyć w internecie film pod tytułem Szkoło nie psuj dzieciom kręgosłupa, film, który nawet laikowi pokaże jak niesamowitym obciążeniom poddawane są kręgosłupy dzieci.

Już od dawna, w trosce o zdrowie pracowników, przepisy bardzo szczegółowo regulują jakie maksymalnie ciężary mogą być przenoszone podczas wykonywania pracy - zarówno stałej jak i dorywczej. Warto wiedzieć, że za pracę stałą uznaje się już pięciokrotne podniesienie ciężaru w ciągu jednej godziny. Te normy są niższe dla pracowników młodocianych (w wieku 16 -18 lat) niż dla pełnoletnich, są też niższe dla kobiet niż dla mężczyzn. Dopuszczalna masa podnoszonych i przenoszonych ładunków dla pracowników młodocianych (16-18 lat)

- dziewczęta: praca stała 8 kg, praca dorywcza 14 kg,

- chłopcy praca stała 12 kg, praca dorywcza 20 kg

Dziwnym trafem nikt dotychczas nie pomyślał o wprowadzeniu norm dla dzieci i młodzieży, a przecież z punktu widzenia obciążeń kręgosłupa podnoszenie tornistra (aby go włożyć na plecy) to nic innego jak podnoszenie ciężarów. Literatura światowa jest w tym zakresie zgodna. Bezpieczny ciężar tornistra to 10 proc. wagi dziecka. Dla dzieci powyżej 13 lat może on być większy - do 15 proc. ich wagi. Tymczasem w ostatnich latach, zwłaszcza w szkołach podstawowych, tempo zwiększania wagi tornistra jest ogromne. Tornister z elementarzem, piórnikiem i dwoma 16-kartkowymi zeszytami to wspomnienie z przeszłości. Do programu dodawane są kolejne przedmioty, a to oznacza kolejne podręczniki, prawie zawsze w twardych okładkach, to także kolejne zeszyty ćwiczeń, coraz bardziej wypierające klasyczne zeszyty w kratkę i w linię - piękne, kolorowe, ale zarazem bardzo ciężkie. Okazuje się, że reformę edukacji realizuje się poprzez dokładanie kolejnych kilogramów do tornistrów. W tej chwili jedynym przedmiotem, do którego dotychczas nie wymyślono podręcznika jest chyba wychowanie fizyczne. Wielu specjalistów od programów nauczania zdaje sobie sprawę z tego, że jest to brnięcie w ślepy zaułek, ale nie ma odważnych, którzy zdecydowaliby się przerwać ten zaklęty krąg. Nikt nie chce powiedzieć, że zdrowie dzieci jest najważniejsze i to autorzy programów i nauczyciele muszą się dostosować do pewnych reguł, a nie rodzice i uczniowie. Oczywiście problemu nie da się rozwiązać bez zdecydowanych, wręcz rewolucyjnych działań Ministerstwa Edukacji. Ale nauczyciele, dyrektorzy szkół, rodzice też mogą wiele zrobić. Może wreszcie należy skończyć z pomysłami, aby zeszyt dla czwartoklasisty musiał być 100-kartkowy i w twardej okładce (waży 25 dkg). Przecież wystarczy 32-kartkowy i w miękkiej okładce (waży 9 dkg). Różnica to 16 dkg, a więc w przypadku 3 zeszytów to już 0,5 kg różnicy. Nie zawsze na lekcji wykorzystuje się i podręcznik, i ćwiczenia, i klasyczny zeszyt. Można o tym powiedzieć uczniom - w ten sposób część ciężarów zostanie w domu. Można wreszcie, planując lekcje, uwzględniać ciężar poszczególnych przedmiotów - nie tylko w zakresie obciążania umysłów, ale także kręgosłupów.

Wyniki badań Centralnego Instytutu Ochrony Pracy pokazują w liczbach to, co wiemy od lat. I te liczby są naprawdę szokujące. Gdy waga tornistra wynosi 20 proc. wagi dziecka, obciążenie dysków jest tylko o 2 proc. większe niż w przypadku, gdy dziecko nie ma tornistra. Ale gdy dziecko jest w pozycji pochylonej (a to ulubiona pozycja dziecka noszącego tornister), przyrost tego obciążenia to już 15 proc. Gdy waga tornistra zwiększa się do 50 proc. wagi dziecka, obciążenie dysków zwiększa się o 25 proc., a gdy dziecko przyjmie postawę pochyloną - obciążenie to zwiększa się aż o 50 proc. Dużo większe różnice występują w przypadku obciążenia mięśni, a przecież wiele wad postawy zaczyna się w momencie, gdy mięśnie puszczają. Gdy dziecko niesie tornister o wadze 20 proc. wagi jego ciała obciążenie mięśni kręgosłupa zwiększa się o 20 proc. Ale gdy tylko dziecko pochyli się, obciążenie tych mięśni zwiększa się aż o 60 proc. Przy cięższym tornistrze równym połowie wagi dziecka i pochylonej postawie obciążenie mięśni kręgosłupa zwiększa się aż o 160 proc.! Trudno się więc dziwić, że po noszeniu ciężarów w tornistrach, spędzaniu godzin przy niedopasowanych szkolnych stolikach, nieprawidłowym odżywianiu i popołudniach pozbawionych ruchu na podwórku, tylko nieliczni wśród polskich nastolatków nie mają wad postawy.

Krzysztof Pater

7078