BOK: dwie strony medalu

Dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury odmówił udostępnienia sali widowiskowej na prestiżową galę „Lwy Białołęki”. Mimo wytłumaczenia tej decyzji odbywającymi się w tym samym czasie seansami kinowymi, wieść niesie, że to burmistrz Piotr Jaworski zabronił udostępnienia sali, kiedy dowiedział się, że galę uświetni koncert orkiestry „Romantica” z byłą dyrektorką BOK-u Anną Barańską-Wróblewską.

Białołęcki Ośrodek Kultury to instytucja o bogatych tradycjach. W dzielnicy, w której nie było kina ani teatru, od swojego powstania w 1997 roku pełnił ważną rolę edukacyjno-artystyczną, oferując dzieciom i młodzieży zajęcia w sekcjach oraz organizując liczne wydarzenia kulturalne. Mocną stroną BOK-u zawsze był teatr - do tej pory w „białołęckim zagłębiu teatralnym” działa kilkanaście amatorskich zespołów, takich jak Teatr 13, Kompania Mamro czy Teatr CoMeta.

BOK dawał też mieszkańcom możliwość obcowania z żywą muzyką i świetnymi artystami poprzez koncerty muzyki klasycznej i rozrywkowej. Zasługą BOK-u było zawsze promowanie artystów z Białołęki, takich jak choćby skrzypek Janusz Wawrowski, który występował w cyklu Białołęcka Scena Mistrzów, oraz odkrywanie młodych talentów. To właśnie tu nastąpiło prawykonanie kaprysów Paganiniego w opracowaniu na skrzypce i wiolonczelę przez wówczas bardzo młodego, a obecnie sławnego wiolonczelistę Marcina Zdunika. Amatorzy sztuk plastycznych odwiedzali wystawy w Galerii przy Van Gogha.

Obecna formuła działalności Białołęckiego Ośrodka Kultury trochę się zmieniła. Wraz z objęciem 1 kwietnia br. stanowiska dyrektora przez Krzysztofa Mikołajewskiego, BOK poszedł w stronę współpracy z mieszkańcami. W nowej formule chodzi o to, aby zaktywizować mieszkańców, którzy byliby współtwórcami wydarzeń kulturalnych.

Najlepiej obrazuje to otwarcie na Zielonej Białołęce, przy ul. Głębockiej 84, jako filii BOK-u, domu sąsiedzkiego, nazwanego „3 pokoje z kuchnią”. Dom ma działać w myśl modnej obecnie zasady wzajemności i wymienialności dóbr i pomysłów, np.: ja gram na gitarze, ty - na trąbce, a sąsiad trochę śpiewa - świetnie się składa, razem zrobimy koncert. Albo: chcesz napić się kawy w tutejszej kawiarence – przynieś ciasto lub grę planszową.

Na trochę podobnej zasadzie działała przy głównej siedzibie BOK-u, ciesząca się dużym powodzeniem letnia kawiarenka. Do aktywności mieszkańców odwoływały się pikniki sąsiedzkie w Parku Picassa, warsztaty i animacje. Wystawy plastyczne  wyszły w teren.

Czy obecna koncepcja BOK-u jest lepsza czy gorsza od poprzedniej, trudno dyskutować; jest po prostu inna. Czas pokaże, na jak długo mieszkańcom starczy zapału i pomysłów do organizowania czy też, jak to się obecnie mówi, kreowania wydarzeń kulturalnych. Wydaje się, że taka forma działania więcej ma wspólnego z integracją niż z kulturą. Czy piknik sąsiedzki lub spotkanie przy grillu, jest wydarzeniem kulturalnym? – trudno dociec. Na pewno mniej kosztuje niż koncert lub przedstawienie teatralne.

Można by się też zastanawiać, czy nowa koncepcja jest rzeczywiście dla wszystkich. Nie każdy lubi festyny i głośną muzykę pod oknami. Jest to na pewno oferta dla grupy młodych, niezbyt obarczonych obowiązkami ludzi (na kreatywność trzeba mieć czas), którzy niedawno sprowadzili się do Warszawy i nie wrośli jeszcze w środowisko. Ale nie o to w tej chwili chodzi.

W wywiadach, również w wywiadzie dla Nowej Gazety Praskiej, dyrektor Mikołajewski deklarował otwartość BOK-u na wszelkie propozycje. Każdy, a szczególnie mieszkaniec Białołęki, kto przyjdzie z ciekawym pomysłem, miał mieć szansę zrealizowania swoich projektów. Tymczasem, okazuje się, że nie jest to do końca prawda.

Do BOK-u zgłosiła się Mariola Rabczon, radna m.st. Warszawy, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, oddział Białołęka, z projektem zorganizowania  gali „Lwy Białołęki”. Projekt, nad którym patronat objęła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, obejmuje podsumowanie II edycji konkursu historycznego pt. „W poszukiwaniu tajemnic dawnej Białołęki” oraz prezentację drugiej części publikacji „Tajemnice Białołęki”.

Gala miała się odbyć 25 października, a jej program jest niezwykle bogaty. Przewiduje on zapoznanie uczestników z historią herbu Białołęki i rodu Gołyńskich, do którego w średniowieczu należała wieś Tarchomin. Ponieważ legenda wiąże ród Gołyńskich z Afryką, stąd przewidziano obecność Fundacji Dzieci Afryki i gości z Ghany.

Podczas uroczystości nastąpi również wręczenie osobom zasłużonym dla dzielnicy statuetek „Lwów Białołęki” oraz pokaz kolekcji Niny Nowak „Polski len i Afryka”. Galę uświetni koncert w wykonaniu orkiestry „Romantica” i artystów Teatru Wielkiego Opery Narodowej (wielu z nich to mieszkańcy Białołęki).

Kiedy na dwa tygodnie przed uroczystością, 10 października, z wydrukowanymi plakatami, Mariola Rabczon przyszła do dyrektora Krzysztofa Mikołajewskiego uzgodnić ostatnie szczegóły, okazało się, że nie dostanie sali, choć zgoda na jej rezerwację dołączona była do wniosku dotacyjnego już rok wcześniej.

Dyrektor Mikołajewski tłumaczy odmowę udostępnienia sali otwarciem studyjnego kina „Na boku” i zaplanowanym wcześniej seansem filmowym. Zgodnie z zawartymi umowami filmy muszą być emitowane w określonym czasie, który, niestety, właśnie pokrywa się z terminem gali, organizowanej przez Mariolę Rabczon. W związku z tym, że BOK musi najpierw realizować własny program, a dopiero w drugiej kolejności służyć organizacjom pozarządowym, dyrektor zaproponował pani Rabczon salę w przedszkolu przy ul. Porajów 3.

Z innych źródeł wiemy, że na 25 października zaplanowane były tylko, trwające do godziny 14, pokazy filmów dla dzieci, a udostępnienia sali podobno zabronił burmistrz Piotr Jaworski, kiedy dowiedział się, że w koncercie występuje orkiestra „Romantica” kierowana przez Annę Barańską Wróblewską.

Nie chcąc tworzyć teorii spiskowych, nie rozstrzygamy, jakie są prawdziwe powody zorganizowania w przedszkolu prestiżowej bądź co bądź dla Białołęki uroczystości. Przedstawiliśmy dwie strony konfliktu, wynikającego ponoć z nałożenia się terminów. Zakładając, że to prawda, zbieg okoliczności wydaje się dziwny. Czy rzeczywiście emisji filmu nie da się w żaden sposób przesunąć? A może jednak w grę wchodzi zdanie burmistrza Jaworskiego, który chce uniknąć konfrontacji z usuniętą przez niego ze stanowiska dyrektora BOK-u Anną Barańską-Wróblewską?

W ubiegłym roku, udzielając wywiadu redaktorowi naczelnemu jednej z lokalnych gazet, prezes fundacji Ave, Bartłomiej Włodkowski przekonywał: „BOK to nie prywatna scena”. Otóż, panie prezesie, wygląda na to niestety, że BOK jest nie tyle prywatną sceną, ile realizacją koncepcji burmistrza, który lubi mieć na wszystko wpływ, nawet na kulturę.

J.