Przychodnia dla Zwierząt

Czym się różni Lora Szafran od Wojciecha Cejrowskiego

Oj! Proszę Szanownych Państwa! Bardzo ważna dla mnie niedziela i dwa spotkania. Pierwsze w telewizji, rano z „Boso przez świat”. Lubię tego faceta, który pobudza moją wyobraźnię tam gdzie byłem mniej, dalej i powierzchowniej. Cejrowski był bliżej, głębiej i bardziej prawdziwie niż ja. Wiem, że komercja Cejrowskiego oparta jest o ludzi, którzy byli dalej i głębiej wśród przyrody. W tę niedzielę opowiadał o ranczu. O bydle, które chodzi luzem. Opowiadał, jak każda sztuka ma wypalany rozpalonym żelazem znak właściciela. Pan Wojtek twierdzi, że to nie boli za bardzo, bo mózg odcina nadmiar bodźców bólowych tylko to pewnego poziomu – tak sądzi i jest pewien komfortowego stanu po oparzeniu. Aliści, twierdzi, że mądrale od bólu z ciekłym azotem uważają się za lepszych. Bzdura! jedno i drugie bardzo boli.

Proszę Szanownych Państwa, jestem zadania, że zwierzęta są dla ludzi, a nie ludzie dla zwierząt, ale proszę - nie ignorujmy ich bólu, zadanego po ciętych ogonkach, kopiowaniu uszu, wilczych pazurach, kastracjach bez znieczulenia u knurów, byków czy koni, które Cejrowski uważa za bezbolesne. Panie Wojtku, każdy nóż wbity w ciało boli. Jeżeli Pan nie wierzy - zapraszam do mnie. Zacisnę Panu kleszcze do kastracji suchej, na początek na palcu wskazującym, a Pan powie, na jakim poziomie Pana mózg odciął Panu nadmiar bólu i potwierdzi że było fajnie.

Żyjemy kosztem cierpienia zwierząt i roślin i nie ma od tego odwrotu. Chciałbym jako człowiek i lekarz weterynarii przekazać ten fakt i szacunek dla otaczającej nas fauny i flory. Wiedzmy, ze żyjemy śmiercią innych. Chciałbym, aby realizujący programy telewizyjne wciskali jak najmniej kitu. Aliści nie wychodzić publicznie za człowieka uznawanego poza ludzką normą. Tak! Znaczymy, kastrujemy, zabijamy, by coraz lepiej żyć. Miejmy tego świadomość, ale nie używajmy w obłudzie socjopatii publicznej białych rękawiczek.    

Drugie spotkanie to wypadek – dwa dni temu potrącony kot. Leżał na poboczu ulicy. Wśród wielotysięcznej społeczności pomiędzy Warszawą a Nowym Dworem Mazowieckim został wypatrzony i zabrany przez Panią Lorę Szafran i Pana Dariusza Szymańczaka. Prosili o pomoc i ratowanie od bólu. Wyrażali chęć poniesienia wszelakich kosztów: zróbmy co można dla tego zwierzaka. Wolę w ten sposób dać jazzu niż kity z telewizji.

lek. wet. Zygmunt Kosacki