Chłodnym okiem

Krajobraz po bitwie

Smętnie wygląda Praga w listopadowe dni: smętnie wyglądają latarnie, słupy ogłoszeniowe, skrzynki energetyczne, płoty i ogrodzenia po zakończonej kampanii wyborczej. Warstwy plakatów i ulotek osiągają grubość kartonu. Spośród ocalałych szczątków wyłaniają się uśmiechnięci kandydaci, zachwalający swoje intelektualne walory. Mimo to tegoroczną kampanię do samorządu można ocenić jako cywilizowaną. Ocalały przystanki autobusowe i tramwajowe (kary nakładane przez ZTM jednak skutkują), mniej naruszone są elewacje budynków. Specjalnych nowinek w kampanii nie widać. Dominowały ulotki kandydatów chętnie wrzucane do nowych euroskrzynek pocztowych. Ich treść kształt i forma zależały tylko od inwencji i fantazji kandydatów. Kandydaci ugrupowań rządzących chwalili się dokonaniami, opozycja pokazywała, że może być inaczej, czyli standard. Dużo w tegorocznej kampanii obserwowałem wydawnictw. SLD wydało i kolportowało do skrzynek sprawozdanie z kadencji 2006-2010 i program na lata 2010-2014.

Kandydat na prezydenta Sebastian Wierzbicki też wydał swoje gazety dystrybuowane przez skrzynki i rozdawane na ulicach. Podobna formułę wybrał PWS i wydawane przez nich periodyki także trafiły do skrzynek pocztowych. Potentaci polityczni PO i PiS pisaniem do wyborców się nie splamili, bo po co - ich formacje były głośne w mediach, które same z siebie robiły im darmową reklamę. Niektórzy z kandydatów swoje dokonania dokumentowali na stronach internetowych czy faceboku. Standardem w kampanii, z którego korzystali wszyscy, były reklamy w lokalnej prasie. Nieliczni decydowali się na bilbordy czy jeżdżące mobile. Kształty i format tych ostatnich był różnorodny, jedno było wspólne - w dzień wyborczy parkowały jak najbliżej komisji wyborczych. Mniej niż w latach poprzednich było tablic umieszczanych na latarniach i ulotek za szybami samochodów (źle się kojarzą). Jak zwykle zaciekły bój był o miejsca przy studniach oligoceńskich. W większej ilości pojawiły się banery, niektóre nawet na prywatnych balkonach. Ciekawostką w tym roku był przejazd w godzinach szczytu kolumny oflagowanych samochodów z logo PWS, który był czymś pośrednim pomiędzy orszakiem ślubnym a pokazem siły.

Pisząc ten felieton, podobnie jak moi konkurenci, niecierpliwie czekam na ogłoszenie wyników i chyba sobie poczekamy. To najtrudniejsze wybory do policzenia przez komisje. Muszą uporać się z 11 kandydatami na prezydenta zgłoszonymi przez 11 komitetów, z 115 kandydatami do Sejmiku Mazowsza, których zgłosiło 15 komitetów, 115 kandydatami do Rady m.st. Warszawy zgłoszonych przez 12 komitetów i 254 kandydatami do Rady Dzielnicy Praga Północ, których zgłosiło 8 komitetów w trzech okręgach. Oficjalne wyniki będą, gdy skończy liczenie i prześle protokół ostatnia komisja, ... a to może potrwać.

Ireneusz Tondera