Prosto z mostu

Jak trwoga to do PiS

Reprywatyzacja gruntów warszawskich to tykająca bomba, podłożona pod stołeczny samorząd przez komunistów w 1945 r., gdy tzw. dekret Bieruta odebrał hurtem mieszkańcom miasta ich nieruchomości, a potem - mimo możliwości zapisanych w dekrecie - władcy Polski Ludowej nie mieli ochoty ich zwracać. Mimo iż większość polityków po 1989 r. była świadoma istnienia bomby, niewiele robiono, by ją rozbroić. A należało to uczynić - uchwalając ustawę o reprywatyzacji, niekoniecznie zwracającą wszystko wszystkim okradzionym (tego nie wytrzymałby budżet państwa), ale ustalającą zakres zwrotów i odszkodowań. Brak ustawy jest źródłem wielu problemów: blokuje rozwój miasta, obciąża nadmiernie jego budżet oraz generuje przestępczą patologię zwaną handlem roszczeniami.

Ta niemożność wynikała z ciągłej rozbieżności poglądów pomiędzy władzami Warszawy, parlamentem i Prezydentem RP. Właściwie jedyną poważną próbę podjął rząd AWS w 2001 r., lecz uchwaloną wtedy ustawę zawetował prezydent Aleksander Kwaśniewski. W dużej mierze dzięki niemu Polska pozostaje dziś jedynym krajem postkomunistycznym, w którym problem reprywatyzacji nie został rozwiązany.

Dłuższa zgoda pomiędzy decydentami panowała tylko w kadencji prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zarówno rząd, jak i władze Warszawy należały wtedy do PO. Niestety, ustawa o reprywatyzacji nie pojawiła się w ciągu tych pięciu lat nawet jako projekt. Jedynie w 2015 r., pod wpływem referendum warszawskiego, Senat przygotował tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną - pakiet zmian w ustawie o gospodarce nieruchomościami, umożliwiający zmniejszenie skali handlu roszczeniami w Warszawie oraz dający podstawę do odmowy zwrotu gruntów, na których znajdują się m.in. szkoły i place zabaw. Projekt ten przeszedł głosami PO przez parlament, po czym... został przez prezydenta Komorowskiego skierowany do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent miał zastrzeżenia prawne do kilku mniej ważnych przepisów, ale w swojej niefrasobliwości odesłał do Trybunału - choć nie musiał - całą ustawę.

I teraz, gdy po latach walki samej ze sobą Platforma utraciła władzę w państwie, Rada Warszawy głosami PO w dniu 21 kwietnia, a Sejmik Województwa Mazowieckiego głosami PO i PSL w dniu 16 maja, uchwaliły dramatyczne apele - do prezydenta Andrzeja Dudy, by wycofał z Trybunału niemądry wniosek prezydenta Komorowskiego, a do rządu premier Beaty Szydło, by „podjął pilne prace nad całościową ustawą reprywatyzacyjną.”

Widzę wśród radnych PO i PSL twarze uczestników manifestacji KOD, ubliżających prezydentowi Dudzie i premier Szydło od najgorszych. Docenić należy ich wiarę, że właśnie ten straszny PiS, w odróżnieniu od PO, może znaleźć rozwiązanie problemów Warszawy.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl