Alternatywa?

Białołęka Wschodnia, tzw. Zielona Białołęka, to część dzielnicy dynamicznie, a zarazem chaotycznie zabudowywana przez deweloperów, za to za zgodą i aprobatą Miasta Stołecznego Warszawy oraz władz dzielnicy Białołęka. Trudno to zrozumieć. Najpierw bez opamiętania i jakiejkolwiek kontroli wydawane są deweloperom pozwolenia na zabudowę mieszkaniową, a gdy już jest za późno, gdy a deweloper wybuduje wielotysięczne osiedla, zaczyna się dostrzegać chroniczny brak infrastruktury. Jest to niezrozumiałe tym bardziej, że dzielnica ma naprawdę bardzo duży potencjał, który obecnie jest marnowany.

Na obszarze kilkukrotnie większym i bardziej zaludnionym niż np. Śródmieście, znaczna większość ulic - ok. 70% - to nieutwardzone drogi. Te nielicznie istniejące, o ogromnym znaczeniu komunikacyjnym, są w dramatycznym stanie technicznym i od lat nadają się do generalnego remontu. Taka sytuacja dotyczy praktycznie każdej ulicy na ZB: Kąty Grodziskie, Białołęcka, Ostródzka, Lewandów, ale absolutnym „faworytem”, według mnie, i przykładem na to, że zanim urzędnik wyda pozwolenie na jakąkolwiek inwestycję mieszkaniową, powinien jednak „wyjść zza biurka” jest ulica Głębocka, doskonały przykład braku wizji i konsekwencji w kształtowaniu miasta/dzielnicy.

Głębocka - jedna z najważniejszych ulic ZB - to wąska, połatana ulica z ogromnym ruchem ulicznym, pojedynczym pasem jezdni w każdym kierunku, bez minimalnych szans na poszerzenie z zabudowaniami i ogrodzeniami, wychodzącymi wprost na jezdnię. Po jednej stronie wąziutki, już mocno zużyty chodnik, pamiętający czasy pustych półek w sklepach, po drugiej - pobocze gruntowe, permanentnie zastawiane przez parkujące przy osiedlach samochody. Wśród mieszkańców Zielonej Białołęki takie irracjonalne widoki nie budzą już zdziwienia. W tej części dzielnicy to przecież coś zupełnie naturalnego. Zdziwienie natomiast, i to duże, może wzbudzać fakt, iż przy tej ulicy i z takim „zapleczem infrastrukturalnym” znajduje się spora zabudowa, a mianowicie: budynki jednorodzinne, osiedla domów wielorodzinnych, szkoła podstawowa, ośrodek kultury (właściwie dwa), poczta, dwa dyskonty, sklepy lokalne, pasaż handlowy, dwa kościoły (jeden w budowie). W „szybkich” planach zaś mają powstać jeszcze przedszkole, żłobek i gimnazjum... A i to nie wszystko. Obecnie w fazie realizacji są trzy kolejne osiedla z lokalami mieszkalno-usługowymi na ok. 1500 mieszkań. A ilu jest mieszkańców do obsłużenia przez zapchaną już dzisiaj komunikację miejską? Ile samochodów dodatkowo wyjedzie na i tak już niedrożną ulicę Głębocką? Czy ulica ta, po której przecież jeżdżą również autobusy komunikacji miejskiej, jest w stanie wytrzymać jeszcze większe natężenie ruchu, gdy bloki mieszkalne zostaną oddane do użytku i mieszkańcy wyjadą samochodami?  

O ile z rozwoju Wschodniej Białołęki należałoby się tylko cieszyć, o tyle usytuowanie takiej ilości inwestycji skumulowane na długości około kilometrowego odcinka, który ma ograniczone możliwości, już takie radosne nie jest. Dlaczego władze miasta/lokalne dopuściły w tym miejscu do tak gęstej zabudowy, wiedząc, że nie ma żadnej alternatywy drogowej i komunikacyjnej? Którędy mieszkańcy będą dojeżdżać do swoich domów? Kiedy szumnie zapowiadany podczas każdych wyborów samorządowych remont ulicy Głębockiej w końcu stanie się rzeczywistością? Oczywiście, za alternatywę można by uznać ulicę Kartograficzną, jeszcze nieprzejezdną w całości lub wąziutką ulicę Skarbka z Gór, totalnie zakorkowaną o każdej porze dnia lub też ulicę Sieczną, która jeszcze nie powstała, ale według władz lokalnych, wciąż jest „priorytetową”. To ma być alternatywa? Jeśli tak, to tylko dla tych, którzy siedzą za biurkiem.

Ewa Lewandowska
Stowarzyszenie
Razem dla Białołęki