Walne SM „Bródno” znowu przejęte przez działaczy

Jeśli ktoś chciałby jeszcze zobaczyć jak wyglądały zebrania w okresie PRL-u, jak zwoziło się popleczników, jak sterowało się obradami, jak nie dopuszczało się do dyskusji, to ma szansę już za rok na kolejnym walnym.

W dniach 4-7 czerwca 2018 r. odbyło się Walne Zgromadzenie Spółdzielni Mieszkaniowej „Bródno”, jednej z największych takich spółdzielni w kraju, która, co warto nadmienić, od dwóch kadencji współrządzi dzielnicą Targówek. Obecny burmistrz Sławomir Antonik obejmując swój urząd był jednocześnie przewodniczącym Rady Nadzorczej SM „Bródno”. Pomińmy jednak politykę, gdyż to temat na oddzielny artykuł. Nie polityką chcieli się też zajmować mieszkańcy licznie przybyli na walne.

A przybycie nie było łatwe. Mimo licznych próśb, aby walne odbywało się na Bródnie, spółdzielnia obstaje przy ul. Kawęczyńskiej, która, jakby na to nie patrzeć, jest na Pradze. Włodarze spółdzielni podają argument, iż na Bródnie nie ma tak dużej sali, by pomieścić wszystkich. To argument nieprawdziwy. Owszem, tak wielkiej sali jak na Kawęczyńskiej nie ma, ale sala DK Świt czy sala konferencyjna urzędu dzielnicy Targówek mogą pomieścić 350 osób. Trzeba tylko podzielić walne na więcej części, jak to robią inne spółdzielnie, którym zależy, aby w walnym wzięło udział jak najwięcej osób i przez to głos każdego mógł być słyszalny. Przy obecnym modelu, jeśli już ktoś dojedzie z Bródna na Kawęczyńską, to musi liczyć się z zebraniem trwającym ponad 6-7 godzin i perspektywą powrotu po północy, co dla starszych osób, a one były głównie na walnym, jest sprawą często wykluczającą ich z tego wydarzenia.

Jeśli już ktoś na walne dojechał, to szybko rozpozna aktywny „obóz” SM „Bródno”, składający się z przybocznych prezesa, usłużnych działaczy, zdyscyplinowanych pracowników administracji, spółdzielczych domów kultury, pracowników firm sprzątających i budowlanych (to grupa osób mających tylko pełnomocnictwa, a nie wiedząca gdzie i po co się znaleźli), nie licząc ich rodzin, które też w różny sposób są powiązane ze spółdzielnią. Można by powiedzieć jedna wielka rodzina.

Dość jednak zaborcza. Rodzina bowiem przegłosowuje wszystko, co przygotowane w porządku obrad, a zadawanie pytań kończy wnioskiem formalnym o zaprzestanie zadawania pytań. (Na czwartej części walnego głosowano nad sprawozdaniem Rady Nadzorczej, którego nie przeczytano w całości, gdyż tak zadecydowali działacze). Tak było zawsze, wszystko pozostawało w rodzinie. Od dwóch lat zaczęło się jednak zmieniać za sprawą aktywnej grupy mieszkańców skupionych wokół inicjatywy „Mieszkańcy SM Bródno”, którzy coraz głośniej zwracają uwagę na nieprawidłowości w działaniu spółdzielni.

Organizują mieszkańców, spotykają się, zadają pytania… Drugą rzeczą, która wpłynęła na zmianę sytuacji jest wielkie niezadowolenie mieszkańców z powodu gigantycznych podwyżek czynszu czy też wymaganie wpłaty 300 zł na cele kulturalne dla nowych członków spółdzielni (arbitralnie ustalona rekompensata za likwidację w ustawie opłat wnoszonych przez nowych członków).

Pod obrady walnego mieszkańcy wnieśli wiele uchwał, z których żadna nie uzyskała aprobaty walnego, w tym uchwała zobowiązująca spółdzielnię do zwrotu pobieranej opłaty 300 zł. Odrzucenie tej uchwały można jeszcze zrozumieć niechęcią do oddawania pieniędzy, ale czemu walne nie zgodziło się na uchwałę zobowiązującą spółdzielnię do wcześniejszego umieszczania w sieci do publicznej wiadomości sprawozdań i projektów uchwał, które będą omawiane na walnym? Komu zależy, aby mieszkańcy nie byli poinformowani wcześniej o podejmowanych uchwałach?

Najbardziej dyskutowaną sprawą były oczywiście podwyżki, z których spółdzielnia tłumaczyła się niezależną od niej decyzją miasta podnoszącą opłaty za użytkowanie wieczyste. Niektórym cena wzrosła  z 5 gr za metr kwadratowy na 1,38 zł miesięcznie, co daje ponad 2500 procent podwyżki. Mieszkańcy narzekali, iż w piśmie o podwyżce czynszu wysłanym przez spółdzielnię nie było numeru decyzji władz Warszawy, co uniemożliwiało odwołanie się od niej. Prezes spółdzielni nie miał niestety na walnym tej decyzji. Mieszkańcy muszą się o nią postarać sami.

Brak informacji, przedmiotowe traktowanie mieszkańców, niechęć do dyskusji, obrona istniejącego stanu rzeczy to główne bolączki dotykające włodarzy SM „Bródno”, ale rosnący nacisk społeczny i coraz większa mobilizacja sprawiają, iż można spodziewać się zmian na lepsze.

Bartosz Wieczorek